Barańczaki i Coplandy, Coplandy i Barańczaki
Ida była na koncercie. Właściwie - na mszy oprawionej w chórowe okładki. W kościele prócz transcendencji bezsprzecznej unosiły się także duchy Aarona Coplanda i Stanisława Barańczaka. Ze wskazaniem na Polaka.
Ida nie chce powiedzieć, że odesłała wielkiego poetę i tłumacza spośród żywych w międzygwiezdne pustkowia - niech sobie żyje, niech pisze, i to, dałby Bóg, jak najdłużej.
Chce raczej zasugerować, że Barańczakowy duch bardzo mile się jej odmłodził i zwielokrotnił.
Teraz zweryfikowała na spółkę z googlami własne wyobrażenia. Nie no. Odpada. Broda słynnego literata nie umywa się do obiektu nagle ożywionej Idowej admiracji celującej w koniec drugiego rzędu praktykabli zaimprowizowanych na czas oprawiania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz