IDYJOTKA! - TAK MÓJ DZIADEK MAWIAŁ. NA MNIE TEŻ. Z SILNIE ZAAKCENTOWANYM "JO". MIAŁ SPORO RACJI

5 gru 2008

Skarga steranej małżonki

Robię naleśniki. Przy ostatnim wlałam ciasto na patelnię i poszłam grzebać w internecie. Skutek - po 15 minutach czeka na mnie na patelni pięknie przypieczona maca.
- Oj, chyba trochę przypaliłam naleśnik!
- A tyle razy ci mówiłem - nie siadaj do komputera, kiedy coś gotujesz! Powinnaś się tego nauczyć już za pierwszym razem, kiedy spaliłaś jajka!*





*To był chwyt poniżej pasa. Spaliłam te jajka, bo gadałam z nim na gg. Chyba drugi dzień z rzędu, od kiedy się poznaliśmy. W sensie non stop. Być może gdyby nie te jajka, byłby dziś siwym, starym kawalerem i musiał sobie sam smażyć te cholerne naleśniki. A dziś jest tylko siwy. Ha! Bilans na zero :P

PS Wiecie, jak potwornie śmierdzą spalone jajka? Takie z czarnymi spękanymi skorupkami. Nie wyobrażacie sobie, co dla niego musiałam znieść! I jeszcze mi to wypomina. Facet.

7 komentarzy:

Piotruś pisze...

Do tej pory myślałem (w końcu nie widziałem tych jajek!) że one były sadzone. No bo takie się da spalić, a przecież jajek na twardo się nie da spalić gotując... No cóż.

Idyjotka pisze...

Nie da się, jasne :P
Przecinka przed "gotując" też się nie da wstawić, nie? :P

Anonimowy pisze...

Gotowane jajka też się da spalić, a jakże! Taka Pawlikowska-Jasnorzewska na przykład potrafiła podobno tak długo i skutecznie gotować jajka, że wybuchały i przyklejały się na suficie :) Ida, masz w sobie duszę poetki ;)

Anonimowy pisze...

ja też to zrobiłam! spaliły się jajka zwyczajnie dlatego, że cała woda wyparowała. gorzej, że ja usnęłam i gdyby współlokatorka nie wróciła na czas to bym z Pawlikowską-Jasnorzewską razem śmiała się z tego w niebie ;)

Idyjotka pisze...

No proszę. Moje jajka - a raczej mieszkanie, bo jajka już i tak były do niczego - też uratowała współlokatorka.
Pozdrowienia dla Eli :]

Anonimowy pisze...

eeetam
mam podobnie
zazwyczaj igram z tym świadomie
tam się gotuję a tu muszę czekać przy kompie bo licznik na rapidzie tyka
zazwyczaj udaje mi sie pogodzic

Anonimowy pisze...

Mnie się zdarzyło doprowadzić gotujące się jajka do wybuchu. I to dopiero przy trzecim, zorientowałam się, że to chyba coś u mnie w kuchni tak trzaska. Oczywiście zasiedzialam sie przy komputerze. Do wybuchu jajkom potrzeba około dwóch godzin, jakby kto chciał poeksperymentować.