Idyjotki odsłona pierwsza
To ja.
Tyle napisałam przez te parę godzin pomiędzy założeniem bloga (bo cóż robi polonistka zajęta do granic dnia podejmowaniem spodziewanych i niespodziewanych gości, korygowaniem nudnej książki, recenzowaniem uczniowskich wypracowań, załatwianiem bankowych kredytów, wypełnianiem dzienników i - last but not least - brodzeniem w emocjonalnych szlamach i mieliznach? Odpowiedź retoryczna, jako i pytanie)...
Więc: tyle napisałam pomiędzy założeniem bloga a przedpójściem spać. Że to ja.
A najpierw napisałam po francusku, tak, c'est moi napisałam, ale stwierdziwszy, że odsetek pretensjonalności w tym blogu i tak będzie zapewne z czasem zbliżał się do wartości uniemożliwiających u czytającego swobodne przełykanie - zaniechałam tak świetnego pomysłu z francusczyzną a konto równie oryginalnych ekscesów w przyszłości.
3 komentarze:
Bardzo nieśmiało, bo jak tu polonistce uwagę zwracać - "francusczyzną"? Oj, chyba nie... Popraw szybciutko, zanim uczniowie zobaczą. Pozdrawiam, matematyczka.
Można zwracać. W całości i w kawałkach.
A polonistka nawet - a jakże - sprawdziła w słowniku, bo nieczęsto "francuszczyzny" używa, ale że jest roztrzepana i nieuważna, zobaczyła co innego niż tam było.
Wersję pierwotną zostawiam ku przestrodze, a uczniów mam głęboko w dupie. W końcu to muj blok :P
Dobrze, kobieto, gadasz. Twuj Ci on jest i kropka :)
Prześlij komentarz