Rzecz o motywacji zamkniętej między dwoma poniedziałkami.
Poniedziałek, miesiąc temu
Dzień zaczął się fatalnie. Ida nie zmieściła się w spódnicę. Każdy kiedyś nie zmieścił się w jakąś spódnicę, poniedziałkowe doświadczenie nie było precedensem. Tylko że dwa tygodnie wcześniej normalnie chodziła w niej do pracy. Wniosek - tycie w takim tempie zrobi z człowieka w trzy miesiące dorodnego wieprzka, w sześć - hipopotama, a za rok trzeba mu będzie wynająć przytulny boks w zagrodzie dla słoni.
Uderzona koszmarną wizją wykupiła sobie Ida karnet na aerobik, postanawiając nękać swe karmolubne ciało tak często, jak tylko będzie w stanie. I tak intensywnie, żeby miara jej losu (kawałek upiornej szmatki) wróciła do swej pierwotnej funkcji, zamiast milcząco gromić jej łasuchostwo z wysokości wieszaka.
Ćwiczyła, wierna postanowieniom, z poświęceniem, wytrwale, późnymi wieczorami, w weekendy, zaniedbując intelekt, życie towarzyskie i towarzysza życia. Ćwiczyła, przeklinając sadystyczne instruktorki, gęste od potu powietrze i naburmuszoną panią wydającą kluczyki do szafek...
Poniedziałek, dwa dni temu.
Ida zmieściła się w spódnicę. Z niejakim trudem, ale jednak. Zauważyła przy tym, że spódnica dziwnie odstaje w okolicach bioder - coś jak skóra małego mopsa, której z powodzeniem starczyłoby na pokrycie dwóch mopsów...
.
.
Po rozcięciu podszewki, która miesiąc temu porządnie skurczyła się w praniu, spódnica przestała straszyć klatką dla słoni.
.
A Ida okropnie dużo zjadła podczas świąt. I je do tej pory.
Dzień zaczął się fatalnie. Ida nie zmieściła się w spódnicę. Każdy kiedyś nie zmieścił się w jakąś spódnicę, poniedziałkowe doświadczenie nie było precedensem. Tylko że dwa tygodnie wcześniej normalnie chodziła w niej do pracy. Wniosek - tycie w takim tempie zrobi z człowieka w trzy miesiące dorodnego wieprzka, w sześć - hipopotama, a za rok trzeba mu będzie wynająć przytulny boks w zagrodzie dla słoni.
Uderzona koszmarną wizją wykupiła sobie Ida karnet na aerobik, postanawiając nękać swe karmolubne ciało tak często, jak tylko będzie w stanie. I tak intensywnie, żeby miara jej losu (kawałek upiornej szmatki) wróciła do swej pierwotnej funkcji, zamiast milcząco gromić jej łasuchostwo z wysokości wieszaka.
Ćwiczyła, wierna postanowieniom, z poświęceniem, wytrwale, późnymi wieczorami, w weekendy, zaniedbując intelekt, życie towarzyskie i towarzysza życia. Ćwiczyła, przeklinając sadystyczne instruktorki, gęste od potu powietrze i naburmuszoną panią wydającą kluczyki do szafek...
Poniedziałek, dwa dni temu.
Ida zmieściła się w spódnicę. Z niejakim trudem, ale jednak. Zauważyła przy tym, że spódnica dziwnie odstaje w okolicach bioder - coś jak skóra małego mopsa, której z powodzeniem starczyłoby na pokrycie dwóch mopsów...
.
.
Po rozcięciu podszewki, która miesiąc temu porządnie skurczyła się w praniu, spódnica przestała straszyć klatką dla słoni.
.
A Ida okropnie dużo zjadła podczas świąt. I je do tej pory.
2 komentarze:
Dlaczego tylko w spódnicy! Żądam równouprawnienia -- niezmieszczenie się w spodniach (zwłaszcza, gdy wszystkie inne pary suszą się po praniu) też jest istotnym przeżyciem egzystencjalnym!
Ano fakt. Użyłam, tak jak używałam przez niemal 30 (Boże!) lat damskiego punktu widzenia. A a propos równouprawnienia - Szkotom jakoś spódniczki nie przeszkadzają. Kobiety chodzą w spodniach. Niechże Polacy wykażą się fantazją i też od czasu do czasu spróbują nie zmieścić się w jakąś spódnicę. O.
Prześlij komentarz