IDYJOTKA! - TAK MÓJ DZIADEK MAWIAŁ. NA MNIE TEŻ. Z SILNIE ZAAKCENTOWANYM "JO". MIAŁ SPORO RACJI

27 maj 2007

Krowy w godzinach szczytu.

Siedzę na zajęciach. Na samym końcu długiego rzędu stolików. Pod oknem. Upał jak diabli. Nie da się wytrzymać bez otwierania okien, po otwarciu słychać nader dobitnie, że Katowice nie radzą sobie z rozładowaniem ruchu w centrum.
Pani doktor coś tam mówi, jak zwykle od rzeczy, sprawdzam zatem wypracowania 4c, które też są od rzeczy, ale tym się różnią od gadaniny pani doktor, że przynajmniej znam temat.
Wtedy dzwoni komórka.
Wiedząc, że a. krowiego ryku mojego dzwonka nerwy pani doktor mogłyby nie przetrzymać;
b. to może być coś ważnego - w końcu szukam pracy
- naciskam zieloną słuchawkę, żeby powstrzymać krowę i przeciskam się do wyjścia na tyłach całego rzędu moich licznych koleżanek.
Korytarz.
Pani w słuchawce umawia mnie na rozmowę. No git. Ale o 11 to ja pracuję. Pani mówi, że pogada z szefową, czy da się zmienić termin. Cieszę się wraz z nią, że tak się świetnie rozumiemy, ale proszę, żeby zadzwoniła po 19, bo jestem na zajęciach i głupio mi co chwilę wychodzić. A najlepiej niech mail wyśle. Pani werbalnie pokiwała głową i zniknęła pod czerwoną słuchawką.
Wracam do sali. Robię przepraszający dyg i znów gramolę się pod okno. Sprawdzam pracę wyśmiewającą Leppera i drugą, która kończy się słowami "Nie kłóćcie się, i tak opowiadanie się kończy - powiedział Lajkonik. Jak się kończy to kończy. Cześć" i znów czuję zbliżającą się krowę. Z przepraszającym łyskaniem białek przeciskam się znowu. Wybiegam. W słuchawce pani. Ta sama.
- Umówiłam panią na 16 we wtorek, może być?
- Aaale.. (przecież miałaś dzwonić wieczorem, głupia zołzo)
- Hmmm... Pamięta pani chyba naszą poprzednią rozmowę?
Nie, nie pamiętam. Gadanina pani doktor wywołała we mnie głęboką amnezję. Katowicki wściekły hałas odebrał mi rozum. Wypracowanie o Lepperze wytrzebiło ze mnie wszelką świeżość umysłu. Zapomniałam, że 10 minut temu przeciskałam się przez salę i powstrzymywałam wyrywającą się krowę.
- Tak, myślę, że pamiętam.


Puenty nie umiem wymyślić. Pomoże ktoś?

26 maj 2007

List motywacyjny

Gliwice, 26 maja 2007r.


Proszę o przyjęcie mnie do pracy na stanowisko . Jakiekolwiek.

  • Wprawdzie dotąd zajmowałam się głównie uczeniem dzieci, ale oznacza to przecież, że jestem cierpliwa, odporna na stres, wreszcie - kreatywna. (Jak zainteresować dwunastolatka rozbiorem logicznym zdania pojedynczego? Co zrobić, kiedy 80 procent klasy zapomniało ćwiczeń, a pozostałe 20 spotyka nagle jednoczesna niedyspozycja dróg moczowych i domaga się natychmiastowego wypuszczenia z klasy? Jak wytłumaczyć, że nauczyciele nie mają jeszcze wbudowanych skanerów, więc prace nie będą sprawdzone na następną lekcję?)
  • Wprawdzie korygowane przeze mnie teksty traktowały głównie o programowaniu, o którym wiem głównie to, że najbliższy memu sercu informatyk ever ma brodę i prawie dwa metry wzrostu, jednak zdołałam doprowadzić moje korekty do ostatniej strony i nawet okazało się, że mam w sobie duże pokłady intuicji językowej.
  • Wprawdzie dziś wylałam na siebie (na siebie, sukienkę, dywanik w łazience, kosz na śmieci, skórzane kapcie...) litr pachnącego wanilią płynu do zmiękczania tkanin, co mogłoby świadczyć o tym, że jestem niezdarą, jestem jednak przekonana, że osoby z wyobraźnią zrozumieją, iż to było jedynie stwarzanie zewnętrznych okoliczności do tego, by wydać z siebie najbardziej dźwięczne ...rrrr... w mojej karierze logopedy.
  • Wprawdzie to, co pisuję, to głównie protokoły perypetii językowo-naukowych moich korepetytantów oraz rozstrzelone tematycznie limeryki i rymowane okazjonałki; a to, co wycinam i rysuję, to przede wszystkim wynik zbyt małej „elastyczności finansowej” wobec konieczności obdarowania prezentami połowy województwa śląskiego i sporządzenia pomocy logopedycznych na zajęcia... - jednak pisanina zyskała mi krąg wiernych fanów, a obrazki - krąg wdzięcznych jubilatów i kilkadziesiąt pięknie wymówionych „SZ” czy „R”. Podsumowując - mam pewne leżące odłogiem talenta, które aż kwiczą, żeby je ktoś wykorzystał.
  • Słowem - nadaję się.
  • Wprawdzie wyłącznie poprzednie zdanie tego listu ma adekwatne proporcje długości do treści, niemniej liczę gorąco na to, że i z pozostałymi Państwo się zapoznają.

Z wyrazami szacunku,

Ida Kamińska