Płanetnik domowy
Niedziela. Nie chce nam się gotować. Planujemy pójść na obiad do jakiejś restauracji. PÓJŚĆ, nie pojechać.
Wpół do czwartej, kiszki grają mi już wiązankę marszów, nalegam, żebyśmy wreszcie wyszli, ale NMSIE coś się nie kwapi.
- Eee, chce ci się wychodzić w taki deszcz?
Patrzę za okno. Sucho.
- Jaki deszcz?!
- No ten, co zaraz spadnie.