IDYJOTKA! - TAK MÓJ DZIADEK MAWIAŁ. NA MNIE TEŻ. Z SILNIE ZAAKCENTOWANYM "JO". MIAŁ SPORO RACJI

10 kwi 2007

No nie mogę!

Miałam sprawdzać zeszyty 5c, ale nie da się usiedzieć spokojnie, sami zobaczcie:

Dyktowałam notatkę o homonimach.
W zeszycie uczennicy znalazłam: "Homonimy - słoń o tym samym brzemieniu, ale zupełnie innym znaczeniu".
Ta sama dziewczynka, otrzymawszy zadanie wyjaśnienia z pomocą słownika znaczenia "ujarzmiać" pisze w zeszycie "Ujeżdżać - to znaczy podbijać, zażucać niewolę. Przykłady: Marek ujeżdża konia. Tosia czyta o ujeżdżaniu naszego kraju".

A teraz w zeszycie ucznia znalazłam temat lekcji: "Potrzebna jest matka wynalazku". Uuuuuuuuuuuuu!!

Inna modyfikacja tematu: "Czy w szkole jest miejsce dla nauczycieli? - rozmawiamy o wierszu J. Kulmowej".

Wiersz nazywa się "Marzenia" I na stówę na tablicy było o marzycielach. Widocznie podświadomie wylazły mu jego własne.

Pożegnalnie

O. odszedł w siną dal.
W czwartek ma sprawdzian, do którego go przygotowywałam. Do którego usiłowałam go przygotować. Hm, do którego miałam go przygotować. Koniec końców - jeśli nie jest należycie przygotowany, winy nie biorę na siebie.


Dzieci doskonale parodiują dorosłych. W języku. Nieświadomie.
Dziś O. chwalił się, że tata dał mu się przejechać samochodem.
- Tata siedział obok, a ja kierowałem, naprawdę!
- A gdzie jeździliście? Powiedz, będę wiedziała, jakich miejsc unikać (taki płaski dowcip serwowany w nadmiarze osobom robiącym prawo jazdy).
Olek odpowiedział głosem najbardziej zblazowanym, jaki udało mi się usłyszeć z ust dwunastolatka:
- No nie, nie ma się czego bać. Ja jeżdżę zazwyczaj ostrożnie, bez nerwów, ja chcę żyć.