IDYJOTKA! - TAK MÓJ DZIADEK MAWIAŁ. NA MNIE TEŻ. Z SILNIE ZAAKCENTOWANYM "JO". MIAŁ SPORO RACJI

27 cze 2008

Bez kompromisów

Rozmawiamy o wątku na forum dzieciowym (na którym Ida siedzi tak na wszelki wypadek, gwoli oswojenia się z tematem). W wątku porusza się sprawę imion dla nowo narodzonych dzieci:


Ja: No co, wybór imienia - poważna sprawa. Podejrzewam, że między nami na noże o to pójdzie.

NMSIE: Ja też. A jak dziecko dorośnie i tak powie, że mu się imię Ida bardziej podoba.

24 cze 2008

Słoneczne radości letniego poranka...

Rano musieliśmy wcześnie wstać, żeby jeszcze przed pracą iść do USC. Wczesne wstawanie bez bólu wychodzi nam jednak tylko w weekendy.

NMSIE: No, wstań już!
ja: Nieeee, tym mnie nie przekonasz, poproszę o jakieś uzasadnienie, motywację - trafiają do mnie argumenty intelektualne... Aaaa, co robisz?! Przestań!!...
NMSIE: Spycham cię z łóżka. Intelektualnie.


ja (groźnie): Zobaczysz, opiszę cię!
NMSIE: Nie opiszesz!
- A niby dlaczego!?
- Bo ja jestem nie-do-opisania!

***

Urząd jest otwarty od godziny 7.30. Przyszliśmy 15 minut wcześniej. Drzwi na oścież otwarte, to wchodzimy.
Na dole żywej duszy. Podchodzi do nas groźna pani w siwej ondulacji i mówi stanowczo "Proszę wyjść!"
- Ale dlaczego?
- Zamknięte.
- Ale było otwarte!
- Urząd jest czynny od 7.30
- Wiemy. Poczekamy.
- Proszę wyjść na zewnątrz - pani zrobiła ruch jakby wyganiała gęsi z zagrody.
- Więc dlaczego jest otwarte?
- Wietrzy się.


19 cze 2008

Idas have layers

Mam problem z organizacją czasu. Porządny. Potrafię umówić się w trzy miejsca na tę samą godzinę. Potrafię zapomnieć, że mam egzamin (polecam - człowiek wtedy wcale się nie denerwuje przed).

Właśnie umówiłam się na niedzielę. Na 11. NMSIE przypomina od razu, że ma wtedy koncert i PRZECIEŻ JUŻ TYLE RAZY O TYM MÓWIŁ. Fakt. Mówił. Kompletnie tego nie pamiętam.

NMSIE: Nie usłyszysz, jak śpiewam solo.
JA:
NMSIE: Nie martw się. Już się przyzwyczaiłem, że jeśli chodzi o warstwy czasowe, masz kilka różnych nieprzecinających się.


Jak ja go kocham za tę wyrozumiałość.

11 cze 2008

Zwierciadełko, powiedz przecie...

Wróciłam od fryzjera. Z - uwaga, tadadadam - fryzurą! Fryzurę mam rzadko, w zasadzie tak raz na półtora roku, więc wiecie... Do tego makijaż. Do tego obcisła kiecka, bo akurat tego dnia byłam szczupła. Do tego - uwaga - czerwone szpilki (no, czerwone buty na obcasach, ale "szpilki" brzmi seksowniej). Do tego czerwony żakiecik z absolutnie barokowym dekoltem. Szał ciał i uprzęży.

NMSIE wchodzi do domu, siada i zaczyna czytać.
No ok. Może oślepł.
Stukam obcasami po panelach.
Czyta.
Pogwizduję sobie i się wdzięczę jak ta młoda kokosz.
Czyta.
Staję przed nim i pochylam czarowny dekolt* 3 cm przed jego nosem.
Dalej czyta.
Nie wytrzymałam. Głosem zapowiadającym objawienie tajemnicy mówię: Hmm, kochanie, uważam, że bardzo ładnie dziś wyglądam.
NMSIE obrzuca mnie nieprzytomnym spojrzeniem i stwierdza: Dobrze, że tak myślisz...


Kurwa, ja też muszę przeczytać tę książkę!!


*Jak wiadomo, efekt byłby bardziej piorunujący, gdyby ten dekolt czymś wypełnić. Watą, silikonem, ostatecznie pakułami. Ale tam. I tak było nieźle.

9 cze 2008

Skrzywienie?

Pod domem zbudowali nam "miasteczko kibica". Namioty, piwko, telewizory plazmowe. Wypas. Wyszliśmy tam wieczorem, na końcówkę meczu Włochy-Holandia. Już po dwóch golach, ale ciągle emocjonująco. Ja wpatruję się w ekran, pociągając nerwowo piwo. NMSIE niby też się wpatruje...
Nagle ożywia sie i mówi:
Wiesz, możemy policzyć, ile pod tym namiotem jest plazm.


UPDATE:
NMSIE przeczytał i powiedział:
- No ale trzeba było napisać, że ich było DUŻO, tych plazm!
- Przecież napisałam.
- Napisałaś, że były, a ich było dużo. Dla mnie niewyobrażalna liczba! Ze dwadzieścia.
- Kochanie, dwadzieścia to nie jest dla matematyka niewyobrażalna liczba...
- Zobaczysz, jutro tam pójdę i je policzę. I ZROBIĘ CI UPDATE!


Żmiję na własnym łonie...

NMSIE podgrzewa sobie mleko. Też chcę, ale rezygnuję, bo mleko dziwnie pachnie. Jakby kalafiorem.

- Mleko kalafiorowe, tanie, białe i zdrowe! - krzyczę, żeby dodać sobie animuszu po takich sobie wrażeniach węchowych. - To była reklama.

- Aaa, jak reklama to ok, ja myślałem, że wierszyk.

- A jakby wierszyk to co, źle?

- No, jakby było "Mleko kalafiorowe dobrze robi na głowę" to dopiero byłby wierszyk. Sama mnie uczyłaś, że rymy gramatyczne są do niczego.


UPDATE:
W drodze na mecz NMSIE rozbuchał się poetycko. Efektów rozbuchania nie omieszkam podać:

Mleko kalafiorowe - właśniem wypił połowę.

i hit dzisiejszego wieczoru:

Mleko kalafiorowe - ktoś dziwnie karmił krowę.