O odżywianiu. I o końcówkach przy okazji.
Kotom skończyło się żarcie podstawowe (porządna weterynaryjna karma, d r o g a) więc dostały jakieś syfiate żarcie rezerwowe, na które rzuciły się jak NMSIE na wafelki, choć wcześniej nie chciały go tknąć.
- O, to poprzednie musiało im naprawdę nie smakować. A takie zdrowe było...
- Ja nie wiem, jak można swoją psychikę doprowadzić do takiego stanu, żeby twierdzić, że zdrowe żarcie jest smaczne. Lekarstwa zawsze były niedobre! - powiedział z pasją NMSIE, wcinając orkiszowego racucha. Ciii, nie wiedział, że orkiszowy. Wiedział, że słodki i smażony.
Dwudziesta pierwsza. Skończył nam się chleb, który upiekłam dwa dni temu, i nie mamy nic na jutro.
- O niee, znowu będę musiała piec...
- Nie będziesz. Można kupić. Wiesz, w dawnych czasach ludzie kupowali chleb w sklepie.
3 komentarze:
u ha ha
wyborne
ja w nowoczesnych czasach, w drugi dzień świąt, przegrałam wyścig: własny chleb contra wypiek ze stacji benzynowej
mój był zdrowy, ten ze stacji - szybszy
oba jeszcze ciepłe :-)
Ja w drugi dzień świąt powiłam córkę. Też jeszcze ciepła :D
Haha:) W dawnych czasach:D
Prześlij komentarz