IDYJOTKA! - TAK MÓJ DZIADEK MAWIAŁ. NA MNIE TEŻ. Z SILNIE ZAAKCENTOWANYM "JO". MIAŁ SPORO RACJI

21 mar 2008

Wypadki przy pracy

Wypadek pierwszy
Wysyłam jakieś pisma. Jestem w trakcie kopertowania całego tego chłamu, który mam na biurku, kiedy widzę, że wchodzi listonosz. Szybko wkładam do koperty ostatnie pismo do firmy X i przekazuję pocztę.
Na biurku zostaje mi co?
Pismo do firmy X.
Zagadka - co włożyłam do koperty?
Odpowiedź - najwcześniej za tydzień.


Wypadek drugi
Wchodzi dziś do firmy jakiś miły pan. Wita się z wszystkimi, cmoka mnie w rękę (brr), życzy nam wesołych świąt i ponieważ nie ma akurat szefów, prosi, by koniecznie przekazać również im te życzenia.
Fajnie, facet, myślę sobie, ale ja cię nie znam.
Po jego wyjściu okazuje się, że koledzy też nie.
Nikt nie wie, kto to jest.
I tak zostały nam jedne życzenia do wykorzystania. Bezpańskie.


Wypadek trzeci
Zauważyłam literówkę na stronie www mojej firmy.
Rada Ida, że się śmieli, kiedy mogła udać człeka, co się zna na komputerach. Ida na nic więc nie czeka: hejże, ho! - do commandera i w stroniczce żwawo gmera...
Efekt? Przy próbach sprowadzenia jakiegoś jednego słowa na drogę językowej poprawności stroniczka zniknęła. A czy Ida zapisała kopię? Pytanie retoryczne.
NMSIE, wzywany błagalnymi ... - - - ... znów musiał przywdziewać płaszczyk Supermana. I znów się udało. Ufff...

O tym, jak Ida zgubiła firmową kasę, Ida pisać nie będzie, bo do teraz jej za głupio.


NMSIE, przeczytawszy to wszystko, stwierdził: Wiesz, tobie chyba potrzebna jest sekretarka.

Brak komentarzy: