IDYJOTKA! - TAK MÓJ DZIADEK MAWIAŁ. NA MNIE TEŻ. Z SILNIE ZAAKCENTOWANYM "JO". MIAŁ SPORO RACJI

23 lut 2010

Językowy obraz świata

NMSIE dzwoni z marketu:

- Wiesz, nie mogę znaleźć tego sera, co mi napisałaś, że mam kupić.
Wiem, jak nie znosi zakupów, więc postanawiam go nie męczyć:
- No to nie kupuj. Chciałam żółty, na chleb, ale jeśli kupiłeś wędlinę, to starczy.
- Ale żółty to ja już kupiłem. Szukam białego.
- Nie pisałam nic o białym!
- Przecież napisałaś "ser". "Ser" bez określeń to jest biały, jak w naleśnikach z serem.
- Naleśniki z serem są z białym i to wiadomo. Ale samo "ser" to jest żółty.

Jak widać, różnimy się w kwestiach fundamentalnych...

Co najlepsze - po przyjściu do domu NMSIE przyznał, że kupił żółty ser tylko dlatego, żeby udawać, że nie wiedział, że chodzi o biały, bo mu się tego białego nie chciało szukać.

4 komentarze:

Mozz pisze...

Jako, że jestem kobietą, doskonale Cię rozumiem i dla mnie "ser" to też jest żółty. A biały to jest "Ser biały" :)
Mój mąż na szczęście już wyszkolony w tej dziedzinie ;)))

Idyjotka pisze...

No właśnie. Biały ser ma na drugie "twaróg", a żółty nie ma drugiego. Więc "ser" w żółtym jest ważniejsze niż w białym. Dlatego samo "ser" wystarczy i wiadomo, że chodzi o żółty. Proste.

malinconia pisze...

Ja, niestety, muszę za każdym razem pisać kolor sera ;-). Silniejszy zwyciężył i wyszkolił mnie :-/

Jolanta Chrostowska-Sufa pisze...

A ja po raz pierwszy spotykam się z tego typu dylematami nazewniczymi. Pomyślałam sobie, że nasz język jest straszliwie nieprecyzyjny i stąd może rodzą się tego typu zabawne nieporozumienia językowe. Ale przynajmniej nie jest nudno.:)