Delicates s e n
Wojna. Żadnych żołnierzyków w przysypanych pyłem hełmach, żadnych detonacji czy chociaż poczucia zagrożenia.
Jest tylko beznadzieja, martwota i kryzys.
Czuje się, że jest wojna.
Widzę, jak na zaplecze sklepu pan w pielęgniarskim fartuchu prowadzi nagą kobietę, niemal białą, lekko opuchniętą. Idzie tak, jakby była manekinem z możliwością ruchu.
Czuje się, że jest martwa.
Cwana podstarzała sklepikarka sprzedaje ludziom blade mięso. Kości wydają się jakieś inne.
Czuje się, że to ta kobieta.
Opowiadam o wszystkim ludziom. Potakują.
Ale czuję, że nikt mi nie wierzy.
To ostatnie było najgorsze, więc się obudziłam.
5 komentarzy:
Hehe, szefa nie było?
:P
Ty małpo!
Co to jest taka notka - pięć minut.
Wcześniej przygotowałam wszystkie dokumenty dla księgowej, kilka listów, odebrałam 1864 telefony, ponękałam telefonicznie tuzin różnych osób, wysyłałam faksy, pokserowałam 876 faktur i zrobiłam dziesięć kaw. Z mleczkiem. A co ja Ci się w ogóle tłumaczę! :P
ROTFL
;)
Nie ma to jak pięknie śnic. Ja śniłem o geometrii epipolarnej -- to dopiero potrafi być horror ;)
Hmm. Pozostaje mi powiedzieć: "wierzę".
:)
Prześlij komentarz